Witajcie po dłuuugiej przerwie :)
Nie było mnie ponad miesiąc. Po części to efekt leniwie spędzonych dwóch tygodni ferii, a po części dość nerwowego i nieprzyjemnego dla mnie początku marca (mam za sobą niemiły okres oczekiwania na wyniki badań lekarskich - na szczęście wszystko skończyło się dobrze, pozwolę więc sobie nie zagłębiać się w szczegóły :)
Tak więc powracam do świata w połowie marca! - wiosnę czuć już w powietrzu a ja nadrabiam lutowe zaległości :)
Wiem - obiecałam pochwalić się pokojem mojej Zośki i słowa dotrzymam, tyle, że z racji zaistniałej sytuacji, odbędzie się to z małym poślizgiem :/
Zima się wlokła i wlokła, a jak tylko zrobiło się cieplej, mam wrażenie, że czas przyspieszył. Też tak czujecie? Nie tak dawno chowałam do pudeł bożonarodzeniowe dekoracje, a już czas na jajeczka, zajączki i bazie :) Już wiem, że nie zdążę z wielkanocnymi dekoracjami i chyba je w tym roku sobie odpuszczę - i tak na święta wyjeżdżamy, a poza tym głowę mam zaprzątniętą dokańczaniem pokoju Zosi i... ogrodem (!)
No właśnie... Ogród (a raczej tyci-tyci kawałek trawniczka zajmujący jakieś 36 m2 + 3,5 m2 "tarasu") Wprowadzaliśmy się w pażdzierniku, nie było więc sensu zajmować się tematem wtedy, no i tak zeszło do połowy marca, i teraz myślę i myślę, co by tu wykombinować na tak małej przestrzeni i jak na razie mam pustkę w głowie. Jedyne, co już wybrałam to... meble ogrodowe oczywiście :D
No i co z tego, że trzeba przekopać, posadzić rośliny, powiększyć taras... Skoro meble mam już upatrzone, no to muszą być i poduchy! Dziś właśnie trafiła się okazja i mam: cztery fajne poduszki na krzesła, upolowane za niecałą dychę za sztukę w znanym dyskoncie z czerwonym robaczkiem w logo :)
Ech, jakże lubię takie okazje! Tym bardziej, że jedyne poduszki na ogród, jakie dotąd mi się podobały kosztowały 69zł za sztukę, jest więc i oszczędność! To lubię :)
Moje nowe poduchy nie mają co prawda typowo ogrodowego przeznaczenia, ale gdyby któraś z was chciała się skusić na takie do jadalni to przestrzegam, bo troszkę dziwnie pachną... ;)
Nie wiem, czy to kwestia wypełnienia czy może barwnika - w każdym razie mi to mało przeszkadza, bo i tak wylądują na świeżym powietrzu!
To, co widzicie na zdjęciu za oknem, to właśnie moje "królestwo" Niezły metraż, prawda?
Poza poduchami zdążyłam się też zaopatrzyć w fajne doniczki na zioła (też 10 zł/szt) Pewnie staną niebawem na parapecie, z wsadem odpowiadającym napisom ;p
Tymczasem miejsce ziół zajęła piękna azalia! Cudna jest - uwielbiam na nią patrzeć :)
No i mój ostatni na razie ogrodowy nabytek - druciany kosz z jysk, także upolowany w promocji :)
Bardzo wdzięczny, doskonały na kwiaty, owoce, jajka lub masę innych rzeczy, na przykład na tulipany, które tak pięknie się trzymają od dnia kobiet :)
Jak widzicie - z dekoracjami mojego nieistniejącego jeszcze ogrodu całkiem nieźle mi idzie ;)
Teraz muszę wymyślić całą resztę :)
Pozdrawiam Was ciepło!
(mam nadzieję, że po tak długiej nieobecności ktoś tu jeszcze zajrzy...)
Buziaki!