piątek, 19 grudnia 2014

Szef kuchni poleca: ekspresowe pierniczki

Witajcie! Jak Wam mija tydzień?
Mi pracowicie. Wczoraj piekłam pierniki (a tak naprawdę asystowałam mojej córce, która obmyśliła chytry plan podarowania pierniczków dzieciom ze swojej grupy w przedszkolu)
Z zasady nie piekę - nie miał mnie kto nauczyć - moja mama swoje pierwsze ciasto upiekła 4 lata po tym jak wyprowadziłam się z domu :p Żebym coś upiekła, musi mnie coś "najść" a to zdarza się może z 5 razy w roku. Tym razem byłam zmuszona przez moją małą terrorystkę :)

Przepis, z którego korzystałyśmy pochodzi ze strony www.mojewypieki.com Jest to jedna z niewielu stron o tematyce kulinarnej, które odwiedzam. Wiem za to, że jeśli będę się trzymać przepisu wszystko się uda :) Dokładny przepis znajdziecie TUTAJ

 
Dodam, że pierniczki robi się naprawdę łatwo i szybko - ja nastawiłam się na pół dnia w kuchni, a zeszło nam dużo mniej. Polecam nawet "kulinarnym leniuchom i beztalenciom".
Mała uwaga: jeśli robicie pierniczki razem z dziećmi przygotujcie duuuuużo więcej cukru pudru - mój głodomorek cały czas go po kryjomu podjadał :)
 
 
Wyszły PYSZNE!

 
Miłego dnia!
 

czwartek, 18 grudnia 2014

Świąteczna poczta

Dziś się pochwalę, jaką mam wspaniałą córkę!
Tak sobie siedzę przy spóźnionym śniadaniu, sączę kawę i podziwiam...

 
Byłam przekonana, że zwyczaj wysyłania kartek świątecznych umarł u nas śmiercią naturalną - po prostu w czasie świąt spotykamy się całą rodziną, nie mamy też nikogo "na wyjeździe". Fajnie jest się czasem pomylić - zwyczaj został reanimowany i to przez moją czteroletnią córkę! Zosia oświadczyła, że ma zamiar wysłać kartki do swojej kuzynki i kuzyna i o dziwo trzyma się tego postanowienia. Wczoraj wypisała życzenia i nie ma wyjścia: muszę ją dziś zawieźć na pocztę, żeby dokończyła dzieła :) Ach... wspaniałe mam dziecko!

środa, 17 grudnia 2014

Spełniam marzenie

Dziś z innej beczki - coś, o czym marzy chyba każda mała (a może i duża?) dziewczynka: domek dla lalek!
Moja córka ostatnio wprost uwielbia bawić się w ten sposób - przestawia swoje petshopy, figurki, misiaczki, robi im łóżeczka z kartoników, kocyki z chusteczek. Ponieważ nie dorobiłyśmy się jeszcze domku z prawdziwego zdarzenia, jakiś czas temu naprędce stworzyłyśmy wspólnie chatkę ze styropianu. Zosi się podoba, jednak ja przysięgłam sobie, że jest to rozwiązanie tymczasowe - ustalmy - sprzątanie styropianowych kuleczek nie należy do moich ulubionych zajęć :)
Długo szukałam domku idealnego, jednak te oferowane w sklepach odstraszały albo ceną (!) albo co gorsza jakością (różowo-fioletowe plastikowe straszydła).
Postanowiłam więc zrobić dla niej domek sama :D
Właśnie jestem w trakcie tworzenia tego (mam nadzieję) cuda :) Z uwagi na świąteczny wyjazd zejdzie mi pewnie jeszcze trochę czasu na dokończenie niespodzianki. Mam zamiar pochwalić się niebawem jak wyszło, a na razie wrzucam garść pięknych inspiracji :)

Jeśli dysponujecie wolną szafką w pokoju dziecka, z łatwością przerobicie ją na domek. Spójrzcie na te cuda:


 
Bardzo fajnym i prostym rozwiązaniem jest stworzenie domku ze zwykłego regału np. KALLAX IKEA i dorysowanie bądź doklejenie daszku na ścianie - ot, taki prosty myk ;) zobaczcie:
 


Kto woli, lub nie ma wolnej szafki, może się pobawić i stworzyć kartonowe dzieło sztuki:


Ja dla mojej córki robię domek, o jakim sama zawsze marzyłam, coś na wzór poniższych:

 
Myślę też o dodaniu do niego zamykanych drzwi, które pozwolą w razie potrzeby ukryć cały rozgardiasz wewnątrz - spójrzcie tu: (baaaardzo mi się ten domek podoba!)
 
 
Mam nadzieję, że moje wykonanie choć troszkę będzie przypominało to powyżej :)
Poźniej przyjdzie jeszcze czas na wyposażenie :) Jeszcze nie zastanawiałam się, jak wykonam meble, ale mega inspirujące są dla mnie takie zdjęcia:
 
wszystkie zdjęcia w tym poście znalazłam na www.pinterest.com
 
Na dziś to tyle, idę tworzyć dalej :) Pochwalę się jak skończę!
Miłego dnia!
 
 


 

wtorek, 16 grudnia 2014

Choinka

Pierwsza choinka w naszym nowym domu!
Przyjechała do nas w niedzielę, prosto z dziadkowego "lasku" - piękna jodła oblepiona szyszkami (dziadek Zosi ma duży ogród, a w nim, za warzywniakiem, własnoręcznie posadzony "las") Dość prędko, ale na święta wyjeżdżamy do rodziny, a chcieliśmy się też nacieszyć własnym drzewkiem.
Wyciągnęłam więc karton z ozdobami i do dzieła!
Stroiłyśmy razem z Zośką - zeszło nam przy tym trochę czasu, bo choć lubię prostotę i umiar, to choinka według mnie musi być strojna. Tu bombka, tam kokarda, dużo lampek...
Nie mamy kompletu bombek - jest parę takich, które robią tło - perłowo-białe i kremowe, które wyglądają trochę jak z porcelany. Mam też kilka ceramicznych ażurowych gwiazdek. W tym roku dorzuciłam kilka czarnych bombek - sprawdziły się całkiem nieźle :) Zazwyczaj staram się unikać "zwykłych" ozdób - nawet te kule, które posiadam nie mają nielubianego przeze mnie zwykłego lustrzanego błysku - ciężko to opisać, ale wyglądają raczej jak szkliwione :) Reszta bombek to cudeńka w pojedynczych egzemplarzach - co roku kupuję ze dwie, trzy nowe w podobnym klimacie - dzięki temu tworzę swoją własną kolekcję :) W tym sezonie dołączyły renifery kupione w Leroy Merlin (wyjątkowo dwie sztuki) i duże serce z Jysk złowione w promocji :)
Moim zdaniem wygląda pięknie! Zresztą zobaczcie...
 






sobota, 13 grudnia 2014

Puk puk!

Dziś się nie będę rozpisywać - pochwalę się tylko moim świątecznym wieńcem na drzwi. Co prawda nijak ma się on do dekoracji w kuchni i w salonie, gdzie z lupą w ręku nie dostrzeżecie różu, ale gdy go zrobiłam (ot tak z niczego), tak mi się spodobał, że nie mogłam go nie wykorzystać.
Tym sposobem wylądował na drzwiach w przedpokoju, a z uwagi na to, że nie ma tam nic oprócz szafy, powiesiłam wieniec bez obaw - na pewno z niczym się nie pogryzie :)

 
 

 Udanego weekendu!

Zuza.

piątek, 12 grudnia 2014

Przedświąteczna gorączka

Szalony tydzień za mną! Uff...
Przez parę ostatnich dni poczułam co to znaczy przedświąteczna gorączka - i w przenośni i dosłownie. Po 1,5 miesiąca doglądania moich choruchów w końcu złapało i mnie. No, ale "mamy nie biorą wolnego" więc nie było mi dane zejść z obrotów. Z 38 stopniami gorączki, obarczona wizją przyszłego tygodnia bez środka transportu i dodatkowym dzieckiem, które już wcześniej zgodziłam się przypilnować w ramach "pomocy międzysąsiedzkiej", wpadłam w istny kocioł! Ale chyba się udało - w domu wreszcie zaczęło "wyglądać" :)


Najwięcej zmian widać na razie w kuchni. W środę uszyłam nową, gwiazdkową zasłonkę. Jestem z niej MEGA zadowolona, bo był to mój absolutny debiut przy maszynie :D Spodobało mi się na tyle, że z reszty materiału uszyłam jeszcze dwie poduchy na kanapę i już zaczęłam po cichutku marzyć o własnym sprzęcie (moje pierwsze dzieła wykonałam na 20-letnim łuczniku pożyczonym od teściowej)

 
Na oknie zawisła ikeowska gwiazda (wisi dość nisko, ale tak mi się podoba, że nie chciałam jej chować za zasłoną). Dodałam też prostą dekorację z szyszek i latarenkę.


Po drugiej stronie parapetu, w upolowanym przypadkiem ślicznym czerwonym wiadereczku, swoje miejsce znalazła świeca "wigilijnego dzieła pomocy dzieciom", którą już tradycyjnie kupuję co roku oraz gwiazda betlejemska. Ją niestety będę musiała wymienić, bo jak zapewne każdy dostrzeże - w ciągu kilku dni zdążyła zgubić 2/3 liści. Czy ktoś wie o co jej chodzi??? - dodam, że o podlewaniu pamiętam ;)

 
 
Odświętne ubranko dostała też mięta, którą dorzucam sobie do herbaty oraz butelki z sokiem malinowym i sosnowym (tak mi jakoś nie pasowały ich zwykłe etykiety i je troszkę poprawiłam)
 
 
Na razie to tyle, tylko śniegu za oknem brakuje :) Niebawem postaram się zaprezentować większą część mojej kuchni. Ale wcześniej choinka! - i relacja z wielkiego strojenia :)
Miłego wieczoru!
 
Zuza.
 





wtorek, 2 grudnia 2014

Migawki z kalendarza

Dziś obiecane zdjęcia z kalendarza adwentowego - żałuję, bo nie wyszedł całkiem tak jak chciałam. Robiony trochę na łapu-capu, bo choć pomysły były, to na zakup wszystkiego i wykonanie miałam tylko niedzielny wieczór! Mimo to, Zośka i tak się cieszy - dusi te paczuszki bez przerwy z nadzieją, że wywęszy co jest w środku ;)
A ja po cichu postanowiłam, że w przyszłym roku zaczynam zaraz na początku listopada, żeby znów nie było wtopy...





Zuza.